Maraton Podróżnika,czyli nawigacyjny Armagedon.
Dla mnie ten maraton był okazją do poznania wielu ludzi z forum i bikerów z czołówki BS. Któż nie chciałby poznać Wilka,Transatlantyka ,Waxa,Kota,Eranis,siąść na kole Kurierowi.To było niesamowite przeżycie i bardzo udana impreza,kto wie czy nie lepsza od zbliżającego się BB-touru.Na maraton docieram w piątek wieczorem.Dojeżdżam rowerem z pobliskich Siedlec.Raz pytam o drogę i od miejscowej babki na pytanie o miejscowość 3 km dalej dowiaduję się ,że nie wie,:).Wieczorem mam okazję poznać i pogadać z kilkoma osobami.Kładę się przed 23 i śpię do 4 .O szóstej jem śniadanie.Olo podejrzliwie zerka na moje musli z maślanką :) Przed ósmą zbieramy się przed kościołem w Skrzeszewie,dzielimy się zupełnie przypadkowo na trzy grupy.Od początku zakładam jazdę w grupie,bo trasa jest trudna nawigacyjnie.W dzień jeszcze ujdzie ,ale w nocy bez nawigacji to mnie przerasta.Pierwsze 90km jadę w grupie Wilka,który stara utrzymać zakładane tempo 25 km/h.To niewykonalne,bo grupy są mocne,większość uczestników jeździ około 30km/h.I tak przed Serokomlą Transatlantyk rzuca hasło jedziemy szybciej.W sposób naturalny tworzy się podział na grupy.Z przodu 35-40km/h ,z tyłu 25km/h.I tak ze 100 km do Bychawy jadę miedzy czubem ,a drugą grupą.Z przodu dobre, trochę rwane tempo,ale to jest charakterystyczne dla szosowców.W Bychowie trochę za długi postój i później z 15 minut nie mogę złapać rytmu.Ten odcinek do Szczebrzeszyna przepiękny,dodatkową atrakcją 9% podjazd pod Komodziankę.Na rynku pamiątkowa fotka z Waxem i Kotami,a później dobry obiad w zajeździe Klemens.Bardzo długa przerwa obiadowa i na chwilę grupy się połączyły.Zapada noc i po zakupach w Nieliszu staram się trzymać blisko czuba ,żeby się nie zgubić.Bez nawigacji trudno byłoby mi znaleźć drogę.a z komunikacją słowną mam czasami problemy :) Grupy się tasują i w końcu wspólnie z BB-tourowcem przejeżdżam spory nocny odcinek aż do Łęcznej.Tu trochę zamieszania ze znalezieniem miejsca na postój.Zmieniam koszulkę,skarpety i dobieram trochę jedzenia.Zostawiam drożdżówki na ostatni postój.Noc mija spokojnie,nawiguje w grupie lub za światełkami.Zatrzymujemy się jeszcze raz kilkunastoosobową grupą na stacji benzynowej w Parczewie.Trzymam się czuba ,aż do Międzyrzecza P.Tu gubię grupę na skrzyżowaniu i czekam na Wilka.Już wspólnie z Kotami ,Keto i Gabrielem kończymy maraton przed siódmą.Czas brutto około 22,50min.Przed nami tylko Turysta który zdecydował się na samotną jazdę. Grupka która mi zniknęła zatrzymała sie jeszcze na stacji benzynowej i przyjechała po Nas.Bardzo udana impreza dla mnie.Poznałem fajnych ludzi,zaliczyłem kwalifikacje do BB-tour,sprawdziłem swoją formę.Drogi były miejscami kiepskie,ale to mi nie przeszkadzało.Większy kłopot sprawiała mi nawigacja.Przerażała mnie myśl,że zostanę sam na trasie bez gps.Rower trochę ucierpiał,rozwaliłem prawie nową oponę maraton racer.Kondycyjnie i fizycznie zniosłem maraton doskonale.Mały kryzys energetyczny dopadł mnie przed końcem, moje drożdżówki zostały w samochodzie ,ale Michał miał wtedy ważniejsze rzeczy do roboty.Podziękowania dla wszystkich uczestników i organizatorów.Super impreza.Hansglopke dzięki za podwiezienie do Koluszek.Kolej przeszła samą siebie.Trochę ponad 100 km przejechałem w 3,5 godz.:)
Baza Maratonu Podróżnika.
Kościół w Skrzeszewie.przygotowania do startu.