Radlin ,czyli uroki jazdy solo.
Kolejna impreza ,przetarcie przed najważniejszą imprezą w tym roku.Na maraton dojeżdżam pociągiem w dniu imprezy.W Katowicach poznaję nowego kolegę?,dosiada się także Kurier.W pociągu do Rybnika jem obiad,wspólnie z Jarkiem wsponinamy czadowy MP :). Wysiadamy na stacji Rybnik Towarowy i na rozgrzewkę zaliczamy kilka hopek.W Radlinie załatwiam sprawy organizacyjne i mam okazje pogadać z osobami z forum.O szesnastej idziemy na prezentacje trasy.Organizatorzy informują,że za nic nie odpowiadają,a chwilę później,że rowery można jednak zostawić:)Tak więc część osób na prezentacje idzie z rowerami,a część bez.Po prezentacji runda honorowa,a od 17.30 start pierwszych grup.Startuje o 17.50 w jednej z ostatnich grup.Szybkie tempo od startu i w grupce zostaje 7 osób.Gonimy wcześniejsze grupy,po około 20 km mijam Eranis i Djtronika,którzy zapewne postanowili pojechać swoim tempem.Kilka kilometrów przed wjazdem na "wiślankę"widzę sporą grupę z przodu ostatni raz na tym maratonie.Wpadamy jeszcze wspólnie na drogę do Wisły i chwilę później odjeżdżają mi.Kręcę ile fabryka dała,ale to za mało :)Później przeczytałem,ze to Hipcia namieszała na szpicy.Ktoś odpada,ktoś dociąga i w trójkę wspólnie do Ustronia.Tu na PK jeszcze sporo osób z poprzednich grup.Idę tylko na siku i ponieważ nikt się nie kwapi do Radlina jadę sam.Pierwszy pomiar 5.29 średnia ciut ponad 30km/h.Widzę Hipków.Jem i zakładam ciepłe spodnie(całe 9 min.) I pustki.Nie czuję się pewnie nawigacyjnie na odcinku do "wiślanki" i czekam żeby się z kimś zabrać.Tracę pół godz.i zabieram się z Gustavo i jego kolegą.Nie za wiele to pomogło,bo po 30 km do Ustronia jadę solo.Wybieram inny wariant nawigacyjny:),(przegapiłem strzałkę w prawo).Dochodzę ich w Ustroniu.Ruszamy wspólnie,ale po około 30 km zostaję sam.Gustavo chyba zostaje do pomocy koledze.6.20 jestem w Radlinie.Już nie ma o co walczyć.Jem przebieram się i przed 7 ruszam,z nastawieniem,żeby około 13 skończyć.Większość trasy solo,kawałek z nr.63.Jedzie się dobrze,aż do m.Godów.Tu nie wiem dlaczego pojechałem na Skrzyszów i Wodz..Śląski.Tu nie miałem problemów z nawigacją,dwa razy przejechałem ten odcinek sam,nie czułem się zmęczony.Zasugerowałem się dwoma osobami które jechały przede mną?Nie potrafię tego wytłumaczyć.Kosztowało mnie to dodatkowe 20 km i (godz.w plecy) i trochę nerwów.Jazda siadła,więcej czasu poświęciliśmy na szukanie drogi niż kręcenie.Kończę maraton około 14.Czas jazdy 18.01godz.brutto 20.05 h.
Ze startu jestem zadowolony .Trasa trudna i bardzo wymagająca,ale ja lubię podjazdy.Sporym utrudnieniem był też bardzo mocny wiatr na "wiślance" i na odcinku do Cieszyna.Dziwnie ułożył mi się ten maraton. Większość trasy jechałem solo,ale na to duży wpływ miało losowanie grup.Zaliczę jeszcze jedną 500 w lipcu i być może przeniosę się do kategorii solo.Mało skorzystałem na jeździe w grupie i coś mi mówi ,że tak będzie lepiej.
.Zaliczyłem wpadki nawigacyjne bo to jest nieuniknione bez gps,ale trasa była dobrze oznakowana i można ją było przejechać bez wpadek.Wpadki wynikały też z tego ,że pierwsza pętla była w nocy i dużo można wtedy przeoczyć.Jedzenie słabe,bułki często suche,powinny być z czymś "mokrym". Bogracz to nie jest jedzenie dla zawodników.Lepsza byłaby pomidorowa z makaronem.
Ślad ciut krótszy bo padła bateria w telefonie.