W Kotlinę Kłodzką.
Kolejny weekendowy wypad.Za mało czasu na Pragę,musiałem zadowolić się wycieczką w Kotlinę Kłodzką.
Start o 6 rano,14 stopni idealna temp. na rower.Lekka bryza z zachodu i południa z upływem czasu zmienia się w dość mocny przeciwny wiatr.Trasa wiedzie w większości przez Opolszczyznę.Mimo tych przeszkód o godz. 12 melduje się w Głuchołazach,uzupełniam wodę i z marszu startuje na Zlate Hory.Zadbany ryneczek,kwiaty na latarniach i klimat spokoju,sielskości charakteryzuje to miasteczko.Kieruje się na Jesenik.Droga prowadzi wśród lasów,kapitalnymi drogami przy minimalnym ruchu sam.Podjazdy są długie 6-10%,max. pokazuje mi 14.Na przełęczach wspaniałe widoki,zielone lasy,górskie szczyty,świeże powietrze,cisza i spokój.Całkowity reset.Dalej na Ostruzną,Hanusowice,Kraliky.W tej ostatniej łapie mnie intensywny,ale krótkotrwały deszcz.Trafiłem na pokaz sprzętu i żołnierskiego wyposażenia i poznałem sympatycznego Czecha, którego żona jest lektorką jęz.polskiego.Świetnie mówił po polsku i nie było to stracone pół godz.Dostałem zaproszenie na grilla i piwo,no ale...Do Polski wpadam w Baboszowie,kawałek 33,a później skręcam na Stronie Śląskie.Podjazd na przeł. Puchaczówka sprawnie,od tej strony jest dłuższy i trudniejszy.W Lądku -Zdroju nie daje się skusić na jajcarską wodę.Ostatni raz wpadam na Czechy.Travna,Javornik i Bernatice, tu krótki postój na czereśnie.Przekraczam granice w Kałkowie i po tych koszmarnych drogach kieruje się do domku.W Nysie kupuje mleko i wafelki ryżowe,zapalam lampki i już bez przerw(oprócz siku-stopów) żegluje do Cz-wy.Kończę około 2.30 nad ranem.
Zabrałem standardowy zestaw 3 bułkix3 banany i 3 góralki.Wycieczka kosztowała 6 zł-woda-mleko i żeby nie usnąć w nocy wafelki ryżowe.
Bardzo udany trip,Śniły mi się te cudowne czeskie drogi :)