Skorzystałem z zaproszenia Krzary na CFR i postanowiłem wziąć udział w tegorocznej orbicie DO 2014.Krzysiek już od kilku lat organizuje lokalne maratony.Trasa prowadzi po promieniu dookoła Częstochowy.Zaczynał skromnie od 200 km pętelki,którą co roku wydłużał.W 2012 zorganizował PO(500km),by rok później zejść do 450-tki.Udało mu się pozyskać lokalnych sponsorów i tym sposobem wszyscy uczestnicy mieli zapewnione cztery darmowe posiłki,startówki na rower ,batony i na zakończenie piwko i kiełbaskę z grilla.Ba w tym roku mieliśmy nawet wóz techniczny.Do tegorocznej 500-tki zgłosiło się około 60 osób,z tego 18 osób deklarowało przejechanie całego dystansu.Ja postanowiłem trochę dołożyć i spróbować zrobić 6 z przodu.Dość łatwa trasa(2200 w pionie),prosta nawigacja,w większości dobre drogi i "własne śmieci" to były atuty które miały mi pomóc.Na start zaplanowany tradycyjnie pod "Energetykiem" na 22 docieram 20 minut wcześniej.Jest trochę osób z poprzednich orbit.Proszę Bartka sponsora słodkiego bufetu o odhaczenie. Rozmawiam z DżejBi i Ja Mayca sympatyczną i nierozłączną na orbitach parą.Śmieje się i mówię ,że jeszcze raz spotkamy się na trasie. Mr. Dry pyta czy serio planuje 600?Potwierdzam i pytam ,czy nie "dałby koła" od Brynka.Bartek startuje do południa z Zawiercia (deklaruje przejechanie 200 km) i będzie świeży.Jednak 30 km/h to dla Niego za dużo :)Na starcie organizacyjna wtopa,starujemy parami o 22-giej.Pod "Energetykiem" jeszcze spory ruch,część osób wjeżdża na jezdnię,część na ścieżkę rowerową,a część na chodnik.I trochę nasz 35-osobowy peletonik się rozmył,a przecież taki przejazd przez miasto jest bezcenny.Krzara przybija piątkę tak mocno,że mało co nie spadam z roweru.Korzystam z okazji i zasysam od Niego sporą dawkę pozytywnej energii:)Za miastem formujemy kilkunastoosobowy peleton.Tu jeszcze spokojnie,ale w Kłobucku wpadamy na 43 i tu już nie spadamy poniżej 35/40km/h.Nikt nie narzeka,wszyscy kręcą,aż miło.Ktoś gubi bidon,tylne światło,ale nikt się nie zatrzymuje,dopiero STin ratuje chłopaka.Jedzie się kapitalnie,wrażenia z nocnej jazdy bezcenne.Przed Wieluniem trochę mnie ponosi i wynosi na górkę Grają Lady Back i przypomniały mi się stare dobre czasy:) Na skrzyżowaniu zatrzymują Nas światła.Podjeżdża ProPhet i pyta : czy się na chwilę zatrzymamy?Mówię mu ,że zamierzam tu zrobić dodatkową pętelkę i wracam do Praszki.Wskazuje im jeszcze drogę na 8-kę i życzę powodzenia.Nie zdążyłem na szczęście powiedzieć ,że pierwszy postój planuje w Szczercowie na 170 km :) Mój plan jest prosty.Do dystansu orbity zamierzam wbić klina Wieluń-Rudniki(43)-Praszka(42)-Wieluń(45)-55km i na powrocie Praszka-Wieluń-Rudniki-43 km.To dałoby mi upragnioną 6 z przodu.Na sukces składa się jednak wiele czynników i nie wszystko da się przewidzieć.Jedno jest pewne będę walczył.Póki co wykonałem pierwszą część planu:szybki dojazd do Wielunia,w czym oczywiście pomogła mi grupa.Wjeżdżam na drogę 43.Pogoda jest idealna ciepła noc,gwiazdy.Pachnie latem ,żniwami.Swojsko.Już 10 km za Wieluniem mijam pierwszą czwórkę orbitujących.Widać ominęli Praszkę i pojechali bezpośrednio z Rudnik.Macham do nich i kręcę dalej.2.20 jestem ponownie w Wieluniu.Pierwszy raz mogę zobaczyć dane z licznika 137 km ,średnia 31km/h i 0,5 h szybciej od mojego planu.Wpadam na ósemkę i po 10km dochodzę DżejBi i Ja Mayca.Trochę wystraszyłem Teresę pojawiając się znienacka.Śmieje się przypominając im o tym ,ze mówiłem jeszcze się spotkamy na trasie. Dołuje ich mówiąc że są 53 km w plecy i że dokręciłem dodatkową pętelkę bo marzy się 6 z przodu.Życzę powodzenia i lecę dalej.Przed Szczercowem mijam 3 orbitujących,chyba ktoś złapał gumę.Na stacji jestem przed czwartą.Prawie 180 km i 6 godzin jazdy( 50 min przed swoim rozkładem)Pierwszy raz schodzę z roweru.Korzystam z wc,uzupełniam wodę,biorę naleśnika w kieszeń,rozdaje talon na kawę ,herbatę.mówię chłopakom z wozu tech o osobach na trasie.Tu dubluje 8 orbitujacych:Kojarzę Przemo z dziewczyną i Markona.Uwijam się w 5 minut.Wracam na ósemkę na najnudniejszy odcinek orbity.Przejeżdzam Bełchatów,a później Piotrków Tr.Tu mijam tylko jedną osobę-która mówi ,że jedzie na przylepca(chyba Piter).Trochę gadamy i dalej.Przejazd przez PT.ciągnie się w nieskończoność.Z ulgą pakuje się na 12 i później w Przygłowie skręcam na Przedbórz.Droga wije się wśród pól i lasów.Jedzie się dobrze ,ale zaczyna wiać z południa i to zaczyna przeszkadzać.Na śniadaniu w Przedborzu jestem około 7.30.To mój 270km.Przebieram się ,korzystam z wc,do makaronu i jogurtu domawiam ser,uzupełniam wodę.Jesł tu kilku orbitowiczów.W drogę rusza Krzara i Sikor i ktoś jeszcze,ja tuż za nimi.Uśmiecham się słysząc jak Magnum mówi ,że p...i dalej nie jedzie :) Chwilę później życzę powodzenia Krzyśkowi i zaczynam samotną walkę z wiatrem i samym sobą.Jedzie sie ciężko,dmucha z południa.Nie dość ,że telepie się 20-20parę na godz to jeszcze czuję ,że wiatr wysysa ze mnie siły.Na wiatr mam tylko jeden sposób cierpliwość i wytrwałość,cały czas kręcę. We Włoszczowy mijam dwójkę orbitujących,a kawałek dalej spotykam dobrze trzymającego się siwucha.Narzekamy trochę na wiatr i upał który też zaczyna dawać się we znaki.Miałem okazje porozmawiać chwilę z siwuchem na koniec w altanie i okazało się ,że poszedł na łatwiznę :) i zjechał w Zawierciu do domu.Szkoda,myślę ,że jest w stanie zrobić 500-kę.W Zawadzie Pilickiej jestem 10.50.Witają mnie nieziemskie zapachy.Żartuje mówiąc ,że moge tu zamieszkać na stałe.Na drugie śniadanie risotto z kurczakiem i szklanka chłodnego soku pomidorowego.Po prostu miód w gębie.Ogarniam sie trochę,puszczam e-maila na forum,biore banany i wodę i włączam ponieważ stan baterii pozwala endomondo online.Jestem na żywo.Ruszam w dalszą drogę.Wiatr mam teraz z boku i jest lżej,ale dokucza z kolei upał ponad 30 stopni no i dochodzą górki.Mijam Zawiercie,a w Porębie dubluje 24 orbitowicza nr 21,Ufok tu kończy orbitę.Gdzieś między Siewierzem ,a Tarnowskimi Górami zaczynam jechac wężykiem.Korzystam z zaproszenia Jana z Czarnolasu i nie siadam ,ale kładę się po lipą.Z letargu wyrywają mnie ProPhet i Roland.Wszystko ok jedziesz dalej?Jedźcie zaraz Was dogonię i na 10 minut odlatuję.Pomogło ,czuje jak moc wraca.Jeszcze do sklepu po wysokoprocentowe mleko i butelkę wody gazowanej i w drogę.15.40 jestem w Brynku.zastaje tu 3 osoby z których kojarzę voita- taki świeży czyściutki no ale on dopiero niedawno dołączył do orbutujących.Dojeżdżają Roland i ProPhet których gdzieś minąłem po drodze.To mój 430 km.Wystarczy stąd dojechać do Cz-wy i zrobić 500-kę,ale ja nie idę na łatwiznę.Liczymy wspólnie zostało mi 170 km do 600-tki i 6 godzin kręcenia.Ciężka sprawa,trochę braknie.Postanawiam złapać 8-osobową czołówkę i w Praszce na 510 km zdecydować co dalej.Jem spaghetti z indykiem,piję zimną wodę min.smaruje łańcuch i w drogę.W Kieleczce skręcam na północ i zaczyna pomagać południowy niestety zanikający już wiatr.Jedzie się doskonale,cały czas 30-35 km/h.Za Olesnem mijam wóz tech.który pomaga dziewczynie.macham do Niej ,a ona krzyczy do mnie ,żebym gonił bo juz są niedaleko.Uśmiechnąłem się bo tyle razy już to dzisiaj słyszałem.Przed Gorzowem mijam 7.Mocno zmęczony,ale mówi że wszystko dobrze.Drogi tu kiepskie ,od wiosny coś dłubią,ale postępu nie ma.Jak w końcu wyszykują to Eranis będzie mogła rozwijać tu super prędkości :).W Praszce przeliczam trochę mi braknie czasu.Jadę więc na słodki bufet do Krzepic.Jestem tam około 19.40 o dziwo pierwszy.Mówię Bartkowi,że czołówka pewnie pominęła bufet i pojechali od razu do Cz-wki.Bartek robi mi kawę,pierwszą od klku dni.To straszne wyrzeczenie dla starego kawosza ,ale starałem się jak najlepiej przygotować do startu.Jem trochę ciastek z nieziemskimi konfiturami,czekoladki te które nie pływają :) i o 20 szykuje się do startu.Dojeżdża grupa Bartka (Mr.Dry),no ale oni startowali z Zawiercia.Juz lajtowym tempem do Altany,bo czołówki nie dojdę,a zapasu mam sporo.O 21.20 jestem w altanie i tu zaskoczenie niespodzianka jestem pierwszy.Dostaje trochę braw,od obsługi która o dziwo mnie kojarzy zimnego portera.Dymol spisuje licznik dyst.567 km czas 20.37,brutto 23.20.Brakło niewiele.Sporo straciłem na środkowym odcinku przez wiatr i upał i to zadecydowało.Wypiłem 14 litrów wody i dwa litry mleka.Jestem zadowolony ze startu.Nie osiągnąłem celu ,ale walczyłem do końca.Było blisko.Wiem,że spróbuje znowu :) Podziękowania dla organizatora Krzyśka ,że ciągle mu si chce :),dla orbitowiczów za obecność,dla sponsorów ,dla wozu technicznego za obecność i wodę :) Fajnie było.Cieszy tez mnóstwo pozytywnych komentarzy po orbicie,a przecież lekko nie było .Ludzie chyba dorośli do takich imprez i żale mają tylko do siebie.Tak trzymać.
Witam.
Najchętniej na kilka, kilkanaście dni z sakwami gdzieś w Polskę.Chętnie też bez-noclegowe jednodniówki z dwójką trójką z przodu.Kiedyś sporo terenu i fotek,dziś więcej asfaltu.Lubię wyskoczyć na chwilę i po prostu cieszyć się samą jazdą.To już szósty rok dość intensywnej jazdy i wciąż spora frajda.
"Na co dzień" krótkie 50-150 km przebieżki po przepięknej jurze.Swoje osiągnięcia będę wpisywał na bieżąco.Wspomnę jednak ,że zdarzyło mi się przejechać 3 tys. w miesiącu,jak również pokonać 500 km w dobę.Staram się jeździć cały rok.Lubię też wyskoczyć w Taterki, a zimą na narty i pochodzić z kijkami.Wpadłem tu na chwilę bo mam trochę planów na przyszły rok, a nie wszystko mogę wyczytać z blogów.