Bardzo udana impreza.Organizowana przez garstkę społeczników,zapaleńców,niskobudżetowa,klimatyczna.Jedna z najlepszych imprez rowerowych w Polsce.Genialna trasa,świetna miejscówka,mało uczęszczane ale dobre drogi,przepiękne krajobrazy i jakże miły element sportowej rywalizacji.Dostałem się tu kuchennymi drzwiami.Zapisałem się zaraz po pracy i byłem 44 na liście rezerwowej!Wiele znanych osób znajdowało się na tej liście i pomyślałem sobie co to będzie za maraton.Ja miałem szczęście dostałem dziką kartę. Na starcie temp.17-18 stopni,lekki wiaterek,niewielkie zachmurzenie.Idealna pogoda na rowerek.Kasuje liczniki,ostatnie poprawki i co ja patrzę jakaś nowa ksywka w mojej grupie! "Obłęd w oczach"Podnoszę wzrok,twarz znajoma ha ha.Żartownisie.Biorę ze soba większą podsiodłówkę,która i tak jest lżejsza od standardu,a dużo łatwiej i swobodniej można tu włożyć kurtkę,cienką koszulkę termoaktywną,dwie dętki i nogawki.Do kieszonek dwie razowe bułki z serem,sałatą i pomidorem,dwa grześki,batonik z lwem i dwa banany.Zestaw uzupełniają dwa średnie bidony jeden z isotonikiem.Woda gazowana.To jest mój zestaw do punktu w Odrzykoniu,z zapasem.Ruszamy.Spokojny zjazd do drogi na Świętą Katarzynę i delikatna rozruchowa dyszka ze średnią 26km/h.Tempo wzrasta i kilka osób zostaje,następnie podjazd i bardzo szybki zjazd.Grupka dzieli się i formuje się czołówka:Tomek,Symfonian,Gavek,Waxmund i ja.W tej grupie są tylko dwie niewiadome:Gavek,czy znowu będzie miał pecha i Piotrek,czy będzie mu się chciało?Tomek ciągle na przodzie i 40 na liczniku.Proponuje jechać po zmianach i idzie to w miarę sprawnie.Tempo spada poniżej 35km,do przodu wyrywa Tomek i robi porządek :)Myślę,że takie naturalne tempo naszej grupy to było 35-36 km na godzinę.To są indywidualne sprawy,ja staram się jeździć równo.W Szczucinie dosłownie sekundy na wysłanie sms-a.Mam z tym problem,bo kiepsko widać w słońcu i zasypało mnie wiadomościami.Ogarniam to dopiero na 175 km.Średnia pierwszej setki to 35,8km/h.Tu marzyło mi się siku,ale postoju brak,urwać się nie ma jak.Kanapeczka i łyczek z bidonu musi zaczekać.Druga seteczka również szybka,ale bardziej wyrównana.Fajnie się jedzie w tym małym peletoniku.Krajobraz się zmienia,robi się bardziej pagórkowato.Chłopakom kończy się woda,dobry znak będą musieli się zatrzymać.Z radości daje im pełny bidon wody.Lżej jechać:)W końcu 175 km i sklep znaczy krzaczki.Ogarniam telefon,kanapeczka i łyczek wody.Zerkam na licznik 35km/h.Pięknie.Nic nie potrzebuje i ruszam za Piotrkiem.Fizycznie czuję się świetnie,trochę obciera mnie lewa rękawiczka to ją ściągam.I to był strzał w dziesiątkę i tak egzotycznie już do końca w jednej.195 km dojeżdżamy do m.Olszyny,skręt w lewo i zaczyna się pierwszy mocniejszy podjazd.Taki zdradliwy. Z początku niewinne 6-8%,i nagle skacze na kilkanaście procent.Chłopaki dosłownie stanęli w miejscu.Oglądam się po chwili i to już jest 100 m.Takie rzeczy oglądałem do tej pory tylko w relacjach z imprez kolarskich.Strasznie fajnie to wyglądało i chciałbym to mieć nagrane na pamiątkę :)Pniemy się z Tomkiem w górę w nagrodę piękne widoczki.Następne 180 km bardzo trudne i ciężkie ze względu na podjazdy,ale i bardzo malownicze.No i w końcu epicki Odrzykoń.Ja na chwilę się wypinam,bo brakuje mi przełożeń i po co ryzykować kontuzje.Ten punkt kontrolny na szczycie to ósmy cud świata,zewsząd widoki i Przemek w roli kelnera.Bezcenne :)Jem trochę makaronu z sosem i serem.Uzupełniam wodę.Do kieszonek princessa,góralek,sezamki i rewelacyjne ciasteczka śniadaniowe,dwa banany.Na czarną godzinę do sakwy dwie drożdżówki.No i skusiłem się jeszcze przed odjazdem na biszkopt z truskawkami.Rewelacja.Bardzo dziękuję za obsługę i te parę ciepłych chwil.Dla Tomka to sentymentalne miejsce i pewnie chętnie by został,no ale....Wyjeżdżamy z PK i mijamy chłopaków,widzimy się już ostatni raz.Połowa maratonu i niecałe 9 godzin.Trasa cały czas widokowa,lasy,pogórza i te niesamowite zapachy:siano,rzepak,borówkowy las.Znikomy ruch,można się cieszyć przyrodą. Kolorowy zawrót głowy.Wąż serpentyn w Izdebkach tego się nie da opisać to trzeba zobaczyć.Sms-ik i dalej w drogę.Końcówka dnia to przejazd malowniczymi dolinami Wisłoki i Bystrzycy.Zatrzymujemy się nad chwilę w okolicach Zaborowa.Uzupełniamy wodę i szykujemy się na noc.Już mamy ruszać i jak duch pojawia się kurier.Rozpytujemy o sytuacje na trasie,ale niewiele się dowiadujemy.Jak duch się pojawia i jak duch znika.Kończy się dzień kończą się podjazdy.W Sędziszowie M.chwila na potwierdzenie i już za bardzo nie ma co oglądać.Wozimy się po kilka kilometrów i zaliczamy kolejne km.Nieoczekiwanie zatrzymujemy się w Sandomierzu.Tomek potrzebuje wody.Na rynku ostatni sms z trasy i sprawdzam sytuacje.Czasowo wygląda to dobrze,tylko nie wiem kto dokładnie za Nami drepcze.Synek myli numery.Dobrze,że jest Daniel.Zostaje niecałe 90km.Ruch niewielki,jedziemy jakimś długim odludnym kawałkiem i oglądam się za siebie.Rozgwieżdżone niebo i nic...ciemność.To musi być więcej niż 15 min.Świetnie mi się jedzie i kawałek z Opatowa do Bodzentyna cały czas na przodzie.Czuć bliskość mety i widać charakterystyczny odbiornik na Św. Krzyżu.Już końcówka,jeszcze trochę, jeszcze parę chwil.Za Bodzentynem Tomek ratuje mnie batonikiem,bo po co się zatrzymywać.Ostatnia prosta i podjazd do ośrodka.Wysyłamy sms,podpisujemy listę,gratki,piąteczki.Dostajemy pamiątkowe medale o trzeciej w nocy...takie rzeczy tylko na Maratonie Podróżnika. Podziękowania Kapitule za organizacje,mądre decyzje,Średniemu ,żonie Byczysa i Blondasowi za ogarnięcie punktu.Tomkowi za genialną trasę i wspólną jazdę.Patrz jak ta młodzież depcze Nam po piętach :)Obsłudze punktu w Odrzykoniu,a szczególnie Przemkowi za ciepłe chwile,tylko fartuszków brakowało :) Waxmundowi,Gavkowi i Symfonianowi za 200 km wspólnej jazdy i za tych parę chwil :) Wszystkim uczestnikom za udział.Wszyscy jesteście zwycięzcami.Pozdrawiam kibiców i oczywiście Daniela.Co to za kibic,który idzie spać przed końcem relacji :) Sportowo wyszło doskonale.Byłem przygotowany tak na 20godzin,z tym że zakładałem również jazdę solo.Podjazdy dobrze,ale na GMRDP było lepiej,świetnie szły zjazdy.Moją imprezą docelową jest BBTour tak,że jest jeszcze trochę czasu.Fizycznie też dobrze,tylko prawe kolano pobolewa.To jest zupełna nowość.Być może dlatego,że jechałem bez lewej rękawiczki :) Nawigacyjnie bez wpadek.2-3 razy poleciałem za daleko,ale szybko było. Garść cyferek: Czas netto18:04 brutto 18:49 Przewyższenia:Sigma:4900 m Strava :3900m Endo:3200 m Ridewithgps:4400m
Witam.
Najchętniej na kilka, kilkanaście dni z sakwami gdzieś w Polskę.Chętnie też bez-noclegowe jednodniówki z dwójką trójką z przodu.Kiedyś sporo terenu i fotek,dziś więcej asfaltu.Lubię wyskoczyć na chwilę i po prostu cieszyć się samą jazdą.To już szósty rok dość intensywnej jazdy i wciąż spora frajda.
"Na co dzień" krótkie 50-150 km przebieżki po przepięknej jurze.Swoje osiągnięcia będę wpisywał na bieżąco.Wspomnę jednak ,że zdarzyło mi się przejechać 3 tys. w miesiącu,jak również pokonać 500 km w dobę.Staram się jeździć cały rok.Lubię też wyskoczyć w Taterki, a zimą na narty i pochodzić z kijkami.Wpadłem tu na chwilę bo mam trochę planów na przyszły rok, a nie wszystko mogę wyczytać z blogów.