GMRDP.
Sobota, 22 sierpnia 2015
· Komentarze(7)
Kategoria Maratony.
Brutto 58,32
Przemyśl-UstrzykiG-N.Żmigród-Banica-Muszyna-S.Sącz-Krościenko n.D.-Łapszanka-Zakopane-Jabłonka-Zawoja-Stryszawa-Istebna-Kietrz-Głuchołazy-Złoty Stok-Stronie Śl.-Międzylesie-Kudowa Z.Głuszyca-Lubawka-Świeradów Zdrój.
GMRDP video ze startu i trasy. Autor M.Duda
Zdjęcia ze startu Góry MRDP2015 Przemyśl 22 08
Zdecydowanie najlepsza impreza w życiu.Oczywiście BBT-tour nic zarzucić nie mogę ,jednak skala trudności na GMRDP jest nieporównywalnie większa i właśnie ten trud plus przejazd najpiękniejszymi zakątkami w Polsce złożyły się na taką ocenę.Widoki były przecudowne,dochodzi tu też element radzenia sobie na trasie bez punktów,przepaków,wsparcia.Surowa reguła,ale jakże piękna.
Dla mnie ten ultra-maraton był kolejnym elementem zdobywania doświadczenia przed główna imprezą za dwa lata.Miałem możliwość jechania z najlepszymi,podglądania ,uczenia się.Na P1000J nie skorzystałem nic,tu już zarysowała mi się strategia na MRDP.
Kameralny rynek w Przemyślu.Dochodzi godz.12 kolorowa grupka koło 70 kolarzy słucha ostatnich wskazówek komandora wyścigu.Przeważają charakterystyczne niebieskie stroje,tu nie ma przypadkowych ludzi.Cel jest jest jasny pokonać 1122 km drogami poprowadzonymi możliwie najbliżej granic i zmieścić się w limicie.To górska trasa która prowadzi przez Bieszczady,Tatry ,Beskidy,Karkonosze,14 tys przewyższeń.
W końcu start,odgłos wpinania się kilkudziesięciu kolarzy bezcenny.Jedziemy w asyście policji pierwsze 20km.Cała trasa jest wyłączona z ruchu,sporo kibiców.Jedzie się znakomicie.Upajam się czystym powietrzem i czekającą mnie przygodą.Radiowozy zjeżdżają gdzieś za Arłamowem i jesteśmy już zdani tylko na siebie.Trzymam się czuba.Dochodzę Pawła P(9),dochodzą kurier i Krzysiek K(8). Co jakiś czas mijamy Remka S.który jedzie w kat sport, czyli ze wsparciem.Taka egzotyka,obrany bananek,bidon z wodą,samochód....Świetnie mi się jedzie z tymi chłopakami,moje tempo.Szkoda że trwało to tylko jakieś 100 km.Kurier ma problemy i zostaje Krzysiek,my z kolei dochodzimy Przemielonego.Przemek ciężko się rozkręca i przed nieszczęsną Komańczą się traci.Tu z Pawłem robimy błąd,roboty drogowe brak oznakowania i jedziemy prosto na Zagórz.W sumie żeby wrócić na trasę dokładamy 70 km.Dla mnie to normalka i trochę boję się o morale kolegi.Niepotrzebnie,kręci ,aż miło.W N.Żmigrodzie jesteśmy dopiero 22.30 Uzupełniam wodę i jem pierwszą kanapkę.Tak tu ładnie ,że zapomniałem o jedzeniu.Zakładam kurtkę i nogawki,do kieszonki zapasowe baterie i w drogę.Trochę kropi,niezbyt mocno,ale wystarczająco ,żeby przemoczyć buty.Sprawnie i bezbłędnie w nocy przejeżdżamy trudny odcinek z Ropy do Tylicza.Łapiemy kuriera który też pobłądził i wspólnie do Muszyny.Wyraźnie się rozkręcam,wchodzę na wyższy poziom.Paweł niestety gaśnie,po chwili kurier zjeżdża na stacje i już samotnie do S.Sącza.Paweł pozdrawiam serdecznie,wiem,że miałeś wypadek w Zakopcu.Przed S. Sączem łapie M.Koseskiego i wspólnie jedziemy do Zakopanego.Jest chłodno 4-6 stopni jeszcze noc i spora wilgotność.Dobrze go słyszę i możemy pogadać.Wyciągam wszystko co się da na temat MRDP :)Te informacje są dla mnie bezcenne.Pierwsza noc mija mi bardzo szybko i bez problemów ze snem.Jest dokładnie tak jak miało być.Na Łapszance w porównaniu z MP odkładam już 1 koronkę.Szybko wjeżdżam i mam kilka minut na fotki przebranie się i podziwianie panoramy Tatr.Dochodzi Wigor(komandor maratonu) z 2 chłopaków.Piękny to był odcinek. Wypogodziło się i podziwiam widoki z Łapszanki,Głódówki.Bajka.W Zakopcu śniadanie i zakupy w sklepie.Jadę w grupie i to są dla mnie strasznie duże straty czasu,zyski są w postaci jazdy z nawigacją.Marcina biorę na koło i z Zakopca do Zubrzycy sprawnie i bardzo szybko wspomagani przez wiatr.Za Jabłonką mija 1 doba maratonu.Tu licznik pokazuje mi 569 km,czyli powinienem być w ...Jeleśni.Samopoczucie świetne,trochę bolą nadgarstki i zaczynam czuć podbicie w stopach takie przypiekanie.Coraz gorsze drogi i niekończące się podjazdy.Kultowy podjazd po betonowych płytach w m.Szare ze względów bezpieczeństwa robię z buta.Dopisuje pogoda i widoki wynagradzają trudy trasy.Dłuższy postój w Istebnej ,niewielki zakupy na noc i w końcu mogę oczyścić nerki.Litr mleka załatwia sprawę,Marcin pije kwas chlebowy.Nadchodzi druga noc.Nieciekawy śląski i opolski odcinek robimy w nocy.Czuje się świetnie i często ciągnę grupę.W Raciborzu zostajemy już w trójkę,chłopaki zjechali na noclegi.Marcin ma potężny kryzys i wkrótce przekazuje Danielowi ,że mamy jechać dalej.Dość ciepła noc i bez wpadek nawigacyjnych docieramy do Śliwic.Tu.... kończy się droga.W oddali widzimy ruchliwą 46,ale przed nami zerwany most.Przechodzimy po zbrojonej konstrukcji,później po drabinie i wdrapujemy się na nasyp i dostajemy się na główną drogę.Chwilę dalej łapie kapcia,przy przechodzeniu przez most musiałem przebić dętkę.Sprawnie zmieniam dętkę,pompuje trochę ale nie czuje rąk i dobija Daniel.Dochodzi Marcin i dalej już wspólnie.Zaczyna łapać mnie senny kryzys.Jadę na przodzie i widzę przed sobą pas startowy.Jest szeroki ,ale trudno się w nim utrzymać:) Łykam guaranę,ściągam bluzę i po pół godzinie kryzys mija.Następną godzinę walczę z bólem prawej nerki,korzonków.Trochę mnie przewiało.Zaczyna świtać jak wjeżdżamy do Złotego Stoku.Nareszcie jakieś fajne widoki po tej płaskiej opolszczyźnie.Wszystko jeszcze zamknięte więc dalej w drogę.Góra,dół po miejscami koszmarnych drogach.Tak będzie do samej mety.Tu wyłącza mi się aparat i już do końca będę całkowicie odizolowany.Śniadanie i niewielkie zakupy w Stroniu Śl.Trzy drożdżówki i mleko do konsumpcji,na zapas trzy bułki,dwa pomidory i czekolada+do bidonu sok pomarańczowy.W ciągu dnia skuszę się jeszcze na dwa jabłka i to tyle.Mija nas Marcin i już go nie zobaczymy przed metą.Podjazdy idą sprawnie,na zjazdach ciężko utrzymać kierownicę w dłoniach i to jest największy problem.Daniel ma problemy z siedzeniem.Widząc mordęgę innych ,sam jakby mniej cierpisz.Strasznie wieje i trzeba bardzo uważać na otwartych przestrzeniach.Około południa się przejaśnia i znowu można podziwiać górskie panoramy.Jedzie mi się dobrze,tylko tempo jest rwane.Daniel co trochę odbiera telefony,czasami jadąc,a czasami musi się zatrzymać na kilka minut.Taka niewdzięczna rola organizatora.Jakieś 50 km jadę sam,przed Szczelińcem znowu się zjeżdżamy i tak już wspólnie do mety.Cały czas walcząc z bólem,podjazdami i to jest takie niesamowicie motywujące.Zrobić taką trudną trasę,dojechać szczęśliwie,daje to niezłego kopa.Dojeżdżamy o 22:30.Biorę prysznic,śpię 4 godziny i chłopaki podwożą mnie na pociąg do Wrocławia.
Podziękowania dla Daniela za wspólną jazdę,gościnę i za podwózkę na pociąg.Dzięki temu już o 12 godz. byłem w Częstochowie.A oni ciągle tam jechali :)
Bardzo udana impreza.Od początku byłem nastawiony na szybki powrót i wiozłem wszystko ze sobą.W sumie niewiele zjadłem,tylko trzy razy robiłem zakupy w sklepie+okazjonalnie wodę.Wyjeździłem się,pierwszy raz w tym roku :)Serio.Przyzwoity wynik,ale najważniejsze nowe doświadczenia.Bardzo dobrze zainwestowane pieniądze i ten zastrzyk energii....
Gratulacje dla wszystkich uczestników,uczestniczek.Wow dziewczyny brak słów.
Przemyśl-UstrzykiG-N.Żmigród-Banica-Muszyna-S.Sącz-Krościenko n.D.-Łapszanka-Zakopane-Jabłonka-Zawoja-Stryszawa-Istebna-Kietrz-Głuchołazy-Złoty Stok-Stronie Śl.-Międzylesie-Kudowa Z.Głuszyca-Lubawka-Świeradów Zdrój.
GMRDP video ze startu i trasy. Autor M.Duda
Zdjęcia ze startu Góry MRDP2015 Przemyśl 22 08
Zdecydowanie najlepsza impreza w życiu.Oczywiście BBT-tour nic zarzucić nie mogę ,jednak skala trudności na GMRDP jest nieporównywalnie większa i właśnie ten trud plus przejazd najpiękniejszymi zakątkami w Polsce złożyły się na taką ocenę.Widoki były przecudowne,dochodzi tu też element radzenia sobie na trasie bez punktów,przepaków,wsparcia.Surowa reguła,ale jakże piękna.
Dla mnie ten ultra-maraton był kolejnym elementem zdobywania doświadczenia przed główna imprezą za dwa lata.Miałem możliwość jechania z najlepszymi,podglądania ,uczenia się.Na P1000J nie skorzystałem nic,tu już zarysowała mi się strategia na MRDP.
Kameralny rynek w Przemyślu.Dochodzi godz.12 kolorowa grupka koło 70 kolarzy słucha ostatnich wskazówek komandora wyścigu.Przeważają charakterystyczne niebieskie stroje,tu nie ma przypadkowych ludzi.Cel jest jest jasny pokonać 1122 km drogami poprowadzonymi możliwie najbliżej granic i zmieścić się w limicie.To górska trasa która prowadzi przez Bieszczady,Tatry ,Beskidy,Karkonosze,14 tys przewyższeń.
W końcu start,odgłos wpinania się kilkudziesięciu kolarzy bezcenny.Jedziemy w asyście policji pierwsze 20km.Cała trasa jest wyłączona z ruchu,sporo kibiców.Jedzie się znakomicie.Upajam się czystym powietrzem i czekającą mnie przygodą.Radiowozy zjeżdżają gdzieś za Arłamowem i jesteśmy już zdani tylko na siebie.Trzymam się czuba.Dochodzę Pawła P(9),dochodzą kurier i Krzysiek K(8). Co jakiś czas mijamy Remka S.który jedzie w kat sport, czyli ze wsparciem.Taka egzotyka,obrany bananek,bidon z wodą,samochód....Świetnie mi się jedzie z tymi chłopakami,moje tempo.Szkoda że trwało to tylko jakieś 100 km.Kurier ma problemy i zostaje Krzysiek,my z kolei dochodzimy Przemielonego.Przemek ciężko się rozkręca i przed nieszczęsną Komańczą się traci.Tu z Pawłem robimy błąd,roboty drogowe brak oznakowania i jedziemy prosto na Zagórz.W sumie żeby wrócić na trasę dokładamy 70 km.Dla mnie to normalka i trochę boję się o morale kolegi.Niepotrzebnie,kręci ,aż miło.W N.Żmigrodzie jesteśmy dopiero 22.30 Uzupełniam wodę i jem pierwszą kanapkę.Tak tu ładnie ,że zapomniałem o jedzeniu.Zakładam kurtkę i nogawki,do kieszonki zapasowe baterie i w drogę.Trochę kropi,niezbyt mocno,ale wystarczająco ,żeby przemoczyć buty.Sprawnie i bezbłędnie w nocy przejeżdżamy trudny odcinek z Ropy do Tylicza.Łapiemy kuriera który też pobłądził i wspólnie do Muszyny.Wyraźnie się rozkręcam,wchodzę na wyższy poziom.Paweł niestety gaśnie,po chwili kurier zjeżdża na stacje i już samotnie do S.Sącza.Paweł pozdrawiam serdecznie,wiem,że miałeś wypadek w Zakopcu.Przed S. Sączem łapie M.Koseskiego i wspólnie jedziemy do Zakopanego.Jest chłodno 4-6 stopni jeszcze noc i spora wilgotność.Dobrze go słyszę i możemy pogadać.Wyciągam wszystko co się da na temat MRDP :)Te informacje są dla mnie bezcenne.Pierwsza noc mija mi bardzo szybko i bez problemów ze snem.Jest dokładnie tak jak miało być.Na Łapszance w porównaniu z MP odkładam już 1 koronkę.Szybko wjeżdżam i mam kilka minut na fotki przebranie się i podziwianie panoramy Tatr.Dochodzi Wigor(komandor maratonu) z 2 chłopaków.Piękny to był odcinek. Wypogodziło się i podziwiam widoki z Łapszanki,Głódówki.Bajka.W Zakopcu śniadanie i zakupy w sklepie.Jadę w grupie i to są dla mnie strasznie duże straty czasu,zyski są w postaci jazdy z nawigacją.Marcina biorę na koło i z Zakopca do Zubrzycy sprawnie i bardzo szybko wspomagani przez wiatr.Za Jabłonką mija 1 doba maratonu.Tu licznik pokazuje mi 569 km,czyli powinienem być w ...Jeleśni.Samopoczucie świetne,trochę bolą nadgarstki i zaczynam czuć podbicie w stopach takie przypiekanie.Coraz gorsze drogi i niekończące się podjazdy.Kultowy podjazd po betonowych płytach w m.Szare ze względów bezpieczeństwa robię z buta.Dopisuje pogoda i widoki wynagradzają trudy trasy.Dłuższy postój w Istebnej ,niewielki zakupy na noc i w końcu mogę oczyścić nerki.Litr mleka załatwia sprawę,Marcin pije kwas chlebowy.Nadchodzi druga noc.Nieciekawy śląski i opolski odcinek robimy w nocy.Czuje się świetnie i często ciągnę grupę.W Raciborzu zostajemy już w trójkę,chłopaki zjechali na noclegi.Marcin ma potężny kryzys i wkrótce przekazuje Danielowi ,że mamy jechać dalej.Dość ciepła noc i bez wpadek nawigacyjnych docieramy do Śliwic.Tu.... kończy się droga.W oddali widzimy ruchliwą 46,ale przed nami zerwany most.Przechodzimy po zbrojonej konstrukcji,później po drabinie i wdrapujemy się na nasyp i dostajemy się na główną drogę.Chwilę dalej łapie kapcia,przy przechodzeniu przez most musiałem przebić dętkę.Sprawnie zmieniam dętkę,pompuje trochę ale nie czuje rąk i dobija Daniel.Dochodzi Marcin i dalej już wspólnie.Zaczyna łapać mnie senny kryzys.Jadę na przodzie i widzę przed sobą pas startowy.Jest szeroki ,ale trudno się w nim utrzymać:) Łykam guaranę,ściągam bluzę i po pół godzinie kryzys mija.Następną godzinę walczę z bólem prawej nerki,korzonków.Trochę mnie przewiało.Zaczyna świtać jak wjeżdżamy do Złotego Stoku.Nareszcie jakieś fajne widoki po tej płaskiej opolszczyźnie.Wszystko jeszcze zamknięte więc dalej w drogę.Góra,dół po miejscami koszmarnych drogach.Tak będzie do samej mety.Tu wyłącza mi się aparat i już do końca będę całkowicie odizolowany.Śniadanie i niewielkie zakupy w Stroniu Śl.Trzy drożdżówki i mleko do konsumpcji,na zapas trzy bułki,dwa pomidory i czekolada+do bidonu sok pomarańczowy.W ciągu dnia skuszę się jeszcze na dwa jabłka i to tyle.Mija nas Marcin i już go nie zobaczymy przed metą.Podjazdy idą sprawnie,na zjazdach ciężko utrzymać kierownicę w dłoniach i to jest największy problem.Daniel ma problemy z siedzeniem.Widząc mordęgę innych ,sam jakby mniej cierpisz.Strasznie wieje i trzeba bardzo uważać na otwartych przestrzeniach.Około południa się przejaśnia i znowu można podziwiać górskie panoramy.Jedzie mi się dobrze,tylko tempo jest rwane.Daniel co trochę odbiera telefony,czasami jadąc,a czasami musi się zatrzymać na kilka minut.Taka niewdzięczna rola organizatora.Jakieś 50 km jadę sam,przed Szczelińcem znowu się zjeżdżamy i tak już wspólnie do mety.Cały czas walcząc z bólem,podjazdami i to jest takie niesamowicie motywujące.Zrobić taką trudną trasę,dojechać szczęśliwie,daje to niezłego kopa.Dojeżdżamy o 22:30.Biorę prysznic,śpię 4 godziny i chłopaki podwożą mnie na pociąg do Wrocławia.
Podziękowania dla Daniela za wspólną jazdę,gościnę i za podwózkę na pociąg.Dzięki temu już o 12 godz. byłem w Częstochowie.A oni ciągle tam jechali :)
Bardzo udana impreza.Od początku byłem nastawiony na szybki powrót i wiozłem wszystko ze sobą.W sumie niewiele zjadłem,tylko trzy razy robiłem zakupy w sklepie+okazjonalnie wodę.Wyjeździłem się,pierwszy raz w tym roku :)Serio.Przyzwoity wynik,ale najważniejsze nowe doświadczenia.Bardzo dobrze zainwestowane pieniądze i ten zastrzyk energii....
Gratulacje dla wszystkich uczestników,uczestniczek.Wow dziewczyny brak słów.