BBT2016 czyli edycja limitowana.

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Maratony.
O godz.9 rano !!! odprawa techniczna.Zimno i pada.Miało wracać 80-90 osób zbierze się w końcu 45 śmiałków.Robert przekazuje nam najważniejsze sprawy.Jest wiele niewiadomych i tak wyczuwam,ze to będzie wielka improwizacja.Marznę i w końcu zakładam kurtkę.Start przesuwa się na godzinę 12.Kalinowski,Herc,Kurdej,Adamczyk,Hipcia i Ja.Szybko po tych górkach,żeby się rozgrzać.W dzień to całkiem inna droga.W Ustrzykach D.biorę ciepłą zupę,żeby odtajać,kurtkę pakuje do podsiodłówki.Grupa odjeżdża co mnie cieszy bo ten odcinek jest bardzo widokowy i mogę sobie trochę podziwiać widoki.Daję koło,ale nikt się nie utrzymuje.Hipcia mnie cygani,że będzie jadła w Brzozowie za dwóch(Hipek nie jedzie). Uwierzyłem:)O dziwo w Brzozowie łapię grupę.Do punktu kieruje mnie policjant.Jem posiłek i pozuje do wspólnej fotki.Nie ma już niestety sławnego ciasta,trzeba było zostać chwile w niedzielę:)Do Majdanu jedziemy większą ekipą.Jest już Tomek i J.Pikuła,praktycznie cała czołówka.Mocne,rwane tempo mi to nie przeszkadza,ale to się posypie.Nowe doświadczenia w jeździe z taką grupą bezcenne.Nie jadą równo,tylko tak bardziej na zabój.PK Majdan K.19.05 świetny posiłek zupa gulasz warzywno -mięsny.Załapuje się na odrobinę coli,brakuje mi cukrów.W kieszonkę biorę kilka kromek chleba!!!Do następnego punktu ponad 100 km.Ciągle większą grupą,ma to swoje plusy bo średnia rośnie i zawsze ktoś poratuje w potrzebie.Mi brakuje wody i dostaje pół bidonu od J.Pikuły.Jeszcze raz dziękuję.PK Iłża 23.00 ciepła zupa i pierogi.Dziewczyny organizują mi cukry.Dostaje kawę pączka i batonika na drogę.W końcu odpalam na maxa.Okazuje się,ze w Grójcu nie będzie punktu i następny będzie dopiero w Żyrardowie.150 km a kieszonki puste.Co to będzie?Zostajemy w czwórkę Tomek,Bogdan,Rysiek co jakiś czas dochodzi Hipcia.Około 2 w nocy chłopaki robią przerwę na stacji benzynowej.Próbują spać,efekty są mizerne.Ja na razie nie mam z tym problemu i jest to dla mnie strata czasu.Ważne.Nic nie kupuje do jedzenia picia nie dlatego,że mnie nie stać tylko takie mam zasady.Tak będzie do końca głodno i czasami bez picia.Zbieramy się,ze 40 min. w plecy.Świta i dojeżdżamy do Żyrardowa.PK Żyrardów 5.35 wytęskniony :)Głucho wszędzie,cicho wszędzie co to będzie....Dobrze ,ze jest Hipek szuka jakiś czynnych lokali.Co znajdziesz o tak wczesnej porze?I nagle przed 6 otwierają się bramy UM.Radość jest przedwczesna są tylko drożdżówki i ciepła herbata kawa,z musu jem trzy.Chłopaki znowu próbują pospać i po pół godzinie uznają ,że trzeba jechać.Kupę czasu tu zeszło i wcale nie jesteśmy bliżej mety.Turlamy się w piątkę.Jedzie się źle.Litościwy Bóg przekręcił wiatr na północny w twarz i zaczyna grzać.Rysiek ma kłopoty z nogą i zaczyna odstawać.Hipcia jedzie swoim tempem.W końcu decyzja jedziemy w trzech i bach odlatują mi na lemondkach 40 na godzinę.W głowie przekręca mi się włącznik,już wiem co muszę zrobić.Muszę jechać swoje bo inaczej nigdy nie dojadę do mety.Ciężko wiatr w twarz i marne paliwo.PK Dąb Polski 10.05 znowu ratuje mi życie.Prawdziwy raj.Zupa kalafiorowa,spaghetti z sosemx2 i na drogę banan i dwa batoniki.Trochę schodzi bo mili ludzie i warto się trochę podładować.Do Torunia 50 km wietrzny koszmarek odsłonięty teren i ruchliwa droga.Kto jechał tą drogą to wie.Całą trasę do końca pojadę już solo.Pozytywy są takie,że zobaczyłem starówkę za dnia.Bardzo fajnie to wygląda znad Wisły.PK Toruń13.25 nikt nic nie wie.Szefowa mówi ,ze nikogo jeszcze nie było i nie wie jak to będzie.Dzwoni do Janika.Robert upewnia się,ze ja to ja.Ja upewniam się,że naprawdę tu jestem :)Szefowa mówi ,ze ona mnie tak nie zostawi i nieśmiertelny kotlet :) wjeżdża na stół.Herbata ciasteczka i pełne bidony.Na koniec tak jakoś spontanicznie wycałowaliśmy się z dubeltówki.Coś tam tej pozytywnej energii złapałem:) 80 km do Bydgoszczy niewiele,ale trzeba przejechać przez miasto w upale i pod wiatr.Nie żałuje wody na głowę i jadę w nogawkach i koszulce termo .Sprawdzone,dobra ochrona.PK Kruszyniec16.05 miałem tu nie zaglądać ze względu na moje przygody podczas jazdy do Ustrzyk ,ale nie mam wyjścia.Przepak dojeżdża chwilę przede mną.Sędzia sprawdza mi licznik i gps niby wszystko jest ok ale ukłucie było.Zmieniam skarpety,baterie,smaruje łańcuch.Na obiad udko z kurczaka.Nie ma nic do kieszonek:( Z przyzwyczajenia 10 na Nakło.Po chwili wracam,bo przecież jedziemy objazdem do Piły tak wtedy myślałem,że do Piły.Przypuszczam,ze ten objazd robił Wigor bo dziura na dziurze.Moje biedne nadgarstki wołają o pomoc.Tragedia.Bardzo ciężki i stresujący dla mnie odcinek.Dwa razy upewniałem się ,ze dobrze jadę,tu podziękowania dla Hipka.Miejscowości się zgadzały bo robiłem ślad tylko dwa razy wyrzucało mnie za Piłę.I w końcu olśnienie,biorę książeczkę.Omijamy Piłę,następny punkt to Drawsko P.Odległość między punktami to 170 km.O mój Boże,czasami lepiej nie wiedzieć :)Wyjeżdżam w końcu z tych koszmarnych dróg na 163 na Kołobrzeg i dalej 20.Tak to można jechać.Tu znów ratuje mnie J.Doroszkiewicz.Batonik i chałwa zabrane z punktu w m.Dąb Polski pozwalają mi dociągnąć do Drawska.Samo życie.PK Drawsko P.1.10 punkt obsługuje Hipek i Rysiek,bardzo sprawnie :)Ciepła zupa,naleśniki z dżemem i białym serem,w końcu herbata i ciasto.Nie pamiętam kiedy byłem taki głodny.Na drogę biorę banana i naleśniki.Nic innego nie ma.Hipek sprawdza mi jeszcze gps kiepsko mi obraca trasę.Wszystko jest ok,to po prostu zmęczenie.Zostaje 136 km po drogach które znam,druga bezsenna nocka,ale ten najtrudniejszy,najgorszy kawałek za mną.Pusto na drogach to można jechać szeroko.Nie mam nic,żeby zwalczyć senność,bateria od mp3 padła już dawno,nie ma z kim pogadać.Olo kiedyś dobrze radził trzeba zjechać do rowu :) Ciągle jadę i kilometrów ubywa.Już świta jak dojeżdżam do Płotów,jeszcze 76 km.I w końcu stało się prawie wjeżdżam do rowu.Adrenalina skacze,po senności pozostaje wspomnienie,szkoda,że tak późno.Korzystam z okazji i jem naleśniki.Koło 6-tej wjeżdżam na 3 ostatnie 35 km.Dobrze ,że jestem całkowicie wybudzony.ruch niewielki ,ale od czasu do czasu ktoś pomyka ze 130 km na liczniku.Tu zawsze wieje i zawsze to jest przeciwny wiatr :)7.14 dojeżdżam do ...zamkniętego przejazdu kolejowego.Niby meta,ta prawdziwa będzie o 7.25
Dostaje ciepły kubek,który zalewam wrzątkiem w pobliskiej ...ubikacji.Taki to był maraton,pełny niespodzianek:)
I na koniec anegdota.Organizator na mecie:"Popatrz a Agata będzie miała łączny czas przejazdu poniżej 80 godzin" Ech te wiadomości z pierwszej ręki i te cyferki :)
Napiszę tak.Jestem zniesmaczony organizacją edycji powrotnej.W porównaniu z BBT to niebo,a ziemia.Ciesze się ogromnie,że udało mi się dojechać w tych warunkach cało i szczęśliwie z doskonałym czasem.Jestem konsekwentny nie wydałem nawet złotówki.Było głodno,było kiepsko,nie tego się spodziewałem.Czasami bolało,ale satysfakcja jest większa.Przejechałem tą trasę w podobnym czasie netto.Najwięcej traciłem go na punktach.W tamtą stronę mało bo było dobre wsparcie dużo w drodze powrotnej bo było słabo.Nie będę się już nad tym specjalnie rozwodził,każdy umie czytać. Wnioski można wyciągnąć samemu.
Podziękowania dla chłopaków z którymi jechałem,Hipci i dla Hipka za pomoc.Szkoda,ze Rysiek nie dojechał.Keto dziękuje za zdjęcia ze startu.Wszystkim kibicom za wspólnie spędzony czas.Podobno emocje były ,jak nigdy :)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!