BBT czyli solóweczka.
Kolejny raz stoję na rampie promu "Bielik",wszystko zamontowane pełna gotowość i cierpliwie czekam na 7,50 moją godzinę startu.Wcześniej dałem sędziemu namiary na siebie,w razie uwag proszę o kontakt sms.Szykują się do startu Hipcia,Robert 1973,R.Herc,K.Kurdej i Kurier.Na scenę wypycha mnie Hipek:Ty też teraz startujesz.W ostatniej chwili zmienili mi godzinę startu,podobno nawet spiker mnie wyczytał he he :).W sumie wszystko mam gotowe ,więc czemu nie.Ruszamy.Pogoda taka sobie16-17 stopni trochę pada i wieje dosyć mocno z południa.Na pierwszych hopkach dzielimy się Rysiek leci do przodu,ja będę tasował się z Krzyśkiem i Kurierem przez pierwsze 150 km.Zostaje Hipcia z charakterystycznym dociążeniem.Bardziej przypomina terrorystkę niż rowerzystkę:)Jadę w dolnym chwycie,staram się minimalizować niekorzystny wiatr chciałbym jak najmniej stracić na płaskich odcinkach.Lemondka (której nie mam) robi różnice.PK Płoty osiągam o 10.10 drożdżówki i woda to nie biorę nic.Jedzie się dobrze w tych pomorskich leśnych tunelach.Około 100 km mija mnie Wojtek G.ciśnie równo.Wygląda to tak jakby chciał zejść poniżej 30 godzin:)Zejdzie ,albo padnie gdzieś po drodze tak pomyślałem.Kawałek dalej mija mnie Tomek,też z początku musi się wyszumieć.Gdzieś go tam później dojdę. PK Drawsko P.11.55 biorę dwie kanapki i dalej w drogę.Dwa lata temu były lepsze z sałatą i szkoda,że białe pieczywo.Równiutko,ciągle dobrze powyżej 30km/h,deszcz ustał zaczyna mocniej przygrzewać.Wiatr daje równo pół biedy na odcinkach płd. wsch.na południe to jest wietrzna masakra.W Pile melduje się o 15.20 biorę jakiś drobiazg i wodę,główny i jedyny posiłek mam zaplanowany w Kruszyńcu.Ciągle grzeje i ten upierdliwy wiatr który trochę chłodzi.Na tablicach nad jezdnią przy drodze 35-37 stopni.20 km przed PK w Bydgoszczy bidony świecą pustką.W końcu o 17.58 docieram do Chaty Skrzata.Przepak:koszulka termo,nogawki ,zmiana skarpetek i smarowanie łańcucha.Lecę do baru podbijam książeczkę,proszę o wodę do bidonu,szklankę wody i obiad.Zaraz naleję(wodę mają na zapleczu !)przyniosę,zaraz będzie.Obsługa jedna dziewczyna:podbija książeczki,nalewa wodę,sprząta,roznosi posiłki!!!Czekam cierpliwie 10... 15 minut.W końcu przynosi zupę..... Przemielonemu który przyjechał 10 minut po mnie.Tragedia,już nie daje rady.Zgłaszam sędziemu sytuacje,ktoś z obsługi BBT przynosi mi bidony i małą butelkę wody.Ruszam,22 minuty i nie dostałem nawet szklanki wody.To jest chyba rekord BBT.Kto tym ludziom zlecił obsługę takiej imprezy?Czemu ktoś marnuje mój wysiłek?Piję wodę i myślę co dalej,jak to rozegrać.PK Toruń 20.30 jest Robert organizuje tu punkt.Informuje go o sytuacji w Chacie Skrzata.Zagryza wargi i mówi ,że jest tu ciepły posiłek.Dostaję jak wszyscy wodę z makaronem i biorę kilka ciastek.Nie mam w zwyczaju żebrać ani prosić o to co mi się należy.Trzeba jakoś dociągnąć do Janka Doroszkiewicza.Tam powinienem dostać wszystko co potrzebuje.Kłody pod nogi,kłopoty generalnie mnie wzmacniają.Wiatr ucichł,a noc jest moim sprzymierzeńcem.O 23.25 z nadziejami i ostatkiem sił dojeżdżam do m.Dąb Polski.Dwudaniowy posiłek,cola dwa batoniki i banan na drogę.Opowiadam im o sytuacji w Bydgoszczy.mówią że tak było zawsze.Dostałem tu wszystko co mi potrzeba.Dalej w drogę wykorzystać noc i słabszy wiatr.Zabiera się ze mną dwóch zawodników startujących w kat.open.Nie przeszkadza mi to,uczulam ich, że jadę solo i mają trzymać się w przepisowej odległości.Nie mają lekko ale dają radę.W drodze do Gąbina mijam chyba osobę która dopiero organizuje sławny punkt z naleśnikami,smalcem i ogórkami kiszonymi.Szkoda :)Na tym odcinku ostatni raz mijam Hipcię.przybijam żółwika.PK Gąbin 1.00 pieczątka i w drogę.Dobrze idzie ciągle trochę ponad 30km/h.PK Żyrardów 3.30 jem świetny makaron z sosem pije herbatę zagryzając ciastkami.Leżakuje CRL z kolegą ,trochę śmiesznie wygląda w środku nocy :)Paliwo uzupełnione ,złe wspomnienia zostawiam za sobą.Zostaje sam,za szybko się zwinąłem.Droga prowadzi pośrodku owocowych sadów.Świta dochodzę charakterystyczną biało -czerwona koszulkę Tomek albo R. Herc? Jedzie moim tempem to trzymam się 200 metrów z tyłu.PK Białobrzegi 6.17 jednak Tomek.Podejrzanie dokładnie ogląda mój numer startowy :) Serwuje herbatkę ciasteczka i w drogę.Nudny odcinek wzdłuż drogi S7.O 7.45 mija doba od startu ,na liczniku 665,9 km.Myślę,że przy mniej upierdliwym wietrze zaliczyłbym 7 z przodu.Solidnie przepracowałem tą dobę.Mam podstawy żeby złamać barierę 40 godzin.Świetnie się czuje i moc jest ze mną.PK Moya 9.00 prysznic i znowu kotlet z ziemniakami.Wracają problemy nie ma mojego przepaku.Koszulkę i nogawki powierzam obsłudze BBT.Muszę jakoś przeżyć ,ze nie mam skarpet na zmianę.Puste listy to znak ,ze jest dobrze.Przede mną tylko B.Adamczyk R.Herc i Tomek.O dziwo nie ma Hipci coś musiało się stać.Góry to mój atut,czuje się tu mocny.Szybko dochodzę Tomka,ma kryzys brakuje mu cukrów.Wraca mocny wiatr z południa i zaczyna przygrzewać.To był dla mnie najtrudniejszy odcinek.Prawie 120 km w piekarniku przy niesprzyjającym wietrze i do tego moje kochane górki :) PK Majdan K.13.50 jawi się jako raj na ziemi.Woda,woda i jeszcze raz woda.Do picia,na głowę i do butów.Szybko się zbieram bo następny punkt jest za niespełna 50 km.Bardzo duży ruch na krajówce i miłe akcenty na tablicach w Rzeszowie:uwaga na rowerzystów BBT 2016.Temp. nad jezdnią 39 stopni!!!Tu już jest inny klimat:ktoś pomacha ,pozdrowi,zamruga światłami,ze dwóch nawet próbuje pogadać :)O 16.05 melduje się na PK za Rzeszowem.Zupka pierożki i miła obsługa.Trzeba przyznać,ze Rowerowy Lublin wyróżniał się nie tylko strojami ,ale sympatyczną obsługą.Mają niezłą pakę i licznie startowali w BBT to zawsze ma wpływ na jakość punktu.No i spoko dziewczyny:)I dalej trzeba odwiedzić panie z Brzozowa.Zadziwia mnie ten fenomen w podkarpackim.Tu żyją tym wyścigiem, tak jakbym wjechał do innej Polski.Pomachają,pozdrowią,uśmiechną się.Czuć tą pozytywną energię.Na PK w Brzozowie krótko tylko woda i kawałek ciasta.Bardzo niebezpieczny punkt zostaniesz chwilę dłużej i już z minut robią się godziny :)Temp. spada,wiatr cichnie moc wraca.Teraz największy kłopot to zapchane drogi i duży ruch,niedzielne popołudnie to czas powrotów z weekendu.Najgorzej jest w miastach,ale ja jestem przyzwyczajony i świetnie sobie radzę w takich warunkach.Bardzo sprawnie idzie podjazd za Leskiem,samochody ledwo tu wyrabiają.Sznurek pojazdów na przeciwległym pasie to i kibiców sporo.Dodatkowej energii nigdy za wiele.PK Ustrzyki D. 20.25 woda, sok z owoców i ...buraków.Rewelacja.Dochodzi Tomek.Dzieli miejscami na podium:"ja będę drugi ,Ty będziesz trzeci"Ubawiło mnie to serdecznie.Jak można dzielić skórę na niedźwiedziu,przecież jeszcze kawałek do mety wszystko się może zdarzyć.Od Niego dowiaduję się,że Ornowski się wycofał,Rogóż jedzie słabo,a R.Herc przeniósł się do open.Dla mnie najważniejsze jest zejście poniżej 40 godzin.Mam na to ponad 3 godz.Ruszamy i Tomek...odlatuje.Ciężki ten ostatni odcinek mokro ,ślisko,kiepska droga no i człowiek trochę zmęczony.Szwankuje mi lampka,ledwo świeci.Zmieniam baterie i nic brak poprawy.Zadupie ciemno nic nie zobaczysz.Rozkręcam ,podkręcam,stukam pukam.W końcu odpala,trochę zeszło.Strasznie dłuży się droga.W dzień tu śmigałem,nocą bardzo asekuracyjnie.W końcu chorągiewki BBT i meta.Radość niesamowita i ten czas poniżej 39 godzin.Kosmos.Wisienką na torcie było miejsce na pudle w kat.solo.Czuje się rowerowo spełniony.Można to pojechać szybciej,może nawet wygrać.Zejście poniżej 40 godz.w kat.solo zawsze będzie trudne i jest zarezerwowane dla niewielu.Bardzo się cieszę,ze mi się udało i kilku moim znajomym z forum również.Jestem skromnym człowiekiem i daleko mi do snoba.Kilka osób tytułowało mnie mistrzem,a ja się przed tym wzbraniałem.Zapowiedziałem jednak,że jak zejdę poniżej magicznej granicy to czemu nie :)No i stało się ha ha.Zostaje mi jeszcze MRDP do zrobienia i tak jak pisałem czuję się rowerowo spełniony.Fajnie spędziłem ten czas na mecie.W końcu można było trochę się poznać ,pogadać.Miło wspominam te chwile:)
Podsumowanie.
Ogólnie impreza na plus i dorównuje organizacją MP czy też Częstochowskim Orbitom :)było jednak trochę wpadek.
Zamieszanie z listami startowymi do ostatniej chwili.Ja byłem przygotowany na start o 10-11 i metę w nocy i nad ranem.Rezerwowałem nocleg z wyprzedzeniem od poniedziałku.Zmiana godziny startu.
Nierowerowe jedzenie.Trzy duże PK i wszędzie kotlet,ziemniaki i surówka!!!
Beznadziejny punkt w Kruszyńcu.Nigdy i nigdzie się z czymś takim nie spotkałem na BBT.Tragedia.
Bardzo słabo kolejny raz działał monitoring.To urządzenie służy chyba tylko do rejestrowania przez organizatora.Synek podsyłał info,ale pisał,że jest kiepsko.
Brak dekoracji na mecie.To były dobre rozwiązanie.Wiele osób na to czekało.
Brak przepaku w Iłży i na mecie.Ja swoje rzeczy znalazłem dopiero o 21 w poniedziałek,a przecież rano start powrotny.Trzeba się przepakować wysuszyć.
I na koniec sugestia.Robert powinien mieć asystenta,pomocnika.Tak się nie da.Dużo osób,dużo spraw trzeba to jakoś podzielić.I będzie dużo lepiej.