Zainspirował mnie Waxmund.To u Niego pierwszy raz zobaczyłem fotki tej wioski.Uwielbiam stare chatki,skanseny i postanowiłem sie tam wybrać.Wycieczkę zaplanowałem na Wielkanoc.Miało wyjśc 350 km i chciałem wrócić jeszcze tego samego dnia.Zaczynam po wszystkich świątecznych obrządkach,po godz 9 rano.Liczę ,że dziś nie będzie dmuchało tak jak poprzedniego dnia.Do Zawiercia jedzie się w miarę,tracę niewiele,ale w Rodakach skręcam na wschód i tu już wiatrzysko 40-60 km/h robi co chce.Teren jest pagórkowaty i lepiej robi się podjazdy niż jedzie na odsłoniętym terenie.Czas umilają piękne wiosenne krajobrazy.Włączam muzykę,ale w słuchawkach hula wiatr.Do Opatowca nad Wisłą docieram po 16 osiągając kosmiczną śr.poniżej 23 km.Zalipie 10km za rzeką.I tu pierwsza niespodzianka promy dziś nie kursują.
Nieczynny prom w Opatowcu. Robię kółko na most w Koszycach i przeprawiam się na drugą stronę Wisły.Rozpytuje miejscowych jak dojechać do Zalipia.Wersje są dwie:jedna mówi o 20 km,druga o 50km.Obie są prawdziwe :). Niuansy wyjaśnia mi sympatyczny chłopak i jego mama.Okazuje się ,że jest jeszcze jeden prom przez Dunajec i to skraca drogę.Objazd mostami przez Żabno to ponad 50 km.Dostaje bardzo kuszącą propozycje gościny i noclegu("po nocy będziesz wracał do Cz-wy","w takiej cienkiej bluzeczce" :) Jest 18 i postanawiam jednak powalczyć.Do Zalipia docieram około 20.Zmierzcha. Zdjęcia będą marne,ale chatki są oświetlone i można wszystko obejrzeć.Stara architektura miesza się tu z nową.Pomalowane są drzewa,płoty.
Dom malarek Fajne klimaty.Trochę mi schodzi na zwiedzaniu.Później przebijam się plątaniną dróg,ścieżek,kanałów,mostów z powrotem do Koszyc.Na stacji kupuję picie,ciastka i czekoladę.Płacę kosmiczne pieniądze,ale nie mam wyjścia.Już 300 na liczniku,a do domu 170km.Ruszam koło północy.Nie jest bardzo zimno jedzie się dobrze.Oświetlone miasta,rozgwieżdżone niebo i mgiełki.Zapasowe skarpetki wykorzystuje jako rękawiczki.W Brzesku łapie gumę i zostają tylko łatki.Koło dostaje lekkiego bicia,ale nie jestem w stanie na to nic poradzić.Na śniadanie jem wczorajszy obiad.Z pokorą przyjmuje wyniki.Z pogodą się nie wygra.Co Nas nie zabije,to Nas wzmocni.
Witam.
Najchętniej na kilka, kilkanaście dni z sakwami gdzieś w Polskę.Chętnie też bez-noclegowe jednodniówki z dwójką trójką z przodu.Kiedyś sporo terenu i fotek,dziś więcej asfaltu.Lubię wyskoczyć na chwilę i po prostu cieszyć się samą jazdą.To już szósty rok dość intensywnej jazdy i wciąż spora frajda.
"Na co dzień" krótkie 50-150 km przebieżki po przepięknej jurze.Swoje osiągnięcia będę wpisywał na bieżąco.Wspomnę jednak ,że zdarzyło mi się przejechać 3 tys. w miesiącu,jak również pokonać 500 km w dobę.Staram się jeździć cały rok.Lubię też wyskoczyć w Taterki, a zimą na narty i pochodzić z kijkami.Wpadłem tu na chwilę bo mam trochę planów na przyszły rok, a nie wszystko mogę wyczytać z blogów.