Ślad wkleję w całości.Garmin mi to pociął na kawałki. Ruszam wczesnym popołudniem.Do wyboru Czechy,lub daleka północ.Decyduje się na wycieczkę nad morze,przez Polskę przechodzi front atmosferyczny i góry to nie najlepszy pomysł.Sprawnie przejeżdżam przez miasto i kieruje się na Działoszyn.Wiatr zupełnie nieodczuwalny na mieście tu hula w najlepsze.Wieje z zachodu i płn. zachodu.Latają gałęzie,ba całe konary.Straszą ołowiane chmury.Lekko nie będzie,idealne warunki żeby się styrać.Sprawnie mijam Działoszyn i melduję się w Wieluniu.Na skrzyżowaniu drogę zajeżdża mi osobówka.Mała prędkość,nie ma szans się wypiąć.Lecę,podpieram się lewą ręką i lewym kolanem.Kolano zdarte konkretnie,kierowca się ulatnia.Wątpię ,żeby nie zauważył.Przemywam ranę wodą z bidonu nie rozczulam się.Zatroskani kierowcy ofiarują pomoc trzeba udawać,ze wszystko ok. Kieruje się na Grabów n.Prosną,Kalisz.Nie wjeżdżam do miast ruch na drogach jest niewielki.Widzę jak przewalają się chmury z zachodu na wschód,wiatr niesie drobiny wody,czasami asfalt jest mokry ja jakimś cudem ciągle mam przed sobą otwarty suchy korytarz.Godzina 21 Chocz w małym sklepiku dostaje wszystko czego potrzebuje,trochę nabiału,wafle ryżowe i woda utleniona.Ubieram koszulkę termoaktywną,przemywam ranę.Nie wygląda to dobrze,ślimaczy się.Muszę niestety założyć nogawki,zakładam oświetlenie.Ruszam,jedzie się dość przyjemnie.Gwiazd niewiele,ale przebija się księżyc w pełni.Przednią lampkę włączam dopiero o 22.30 Niewiele tu domostw przy drogach,odpada problem z psami,no i kraina ziemniaka tylko z nazwy,mijam uprawy zbóż, kukurydzy,kapusty...Lubię nocną jazdę,daje niesamowite wyciszenie.Zupełnie nie czuć zapachów,jakieś przybite,niewyraźne jakże inne od tych na MP.Pustki.Czasami na drogę wyjdzie sarna i bez pośpiechu się oddali,śmieszne są szaraki.Przypominają trochę ultrasów o trzeciej nad ranem,poskaczą w lewo w prawo dla zmyłki prosto i znienacka walą do rowu.Świt zastaje mnie w okolicy Wągrowca.Krajobraz się zmienia,coraz więcej lasów.Szczecinek udaje mi się minąć wczesnym rankiem,ruch jeszcze niewielki.Już za miastem spory odcinek z zakazem dla rowerów,obok ścieżka wysypana częściowo grubym żwirem w budowie.Takie polskie realia.Ostatni odcinek to boczne,kiepskie,nie zawsze asfaltowe drogi.Tu już nawiguje nie zawsze po śladzie na wyczucie.Czuć już wyraźnie morski zapach i nadmorskie klimaty.Do Sarbinowa docieram przed południem. Niestety nie ma tu piekarni,sklepowy asortyment nie dla mnie.Wędzona ryba odpada.Smażalnia i tradycyjny zestaw z dorszem,zupa pomidorowa musi wystarczyć.Następnie plaża,wieje i chłodno,wszyscy zakutani w kaptury i inne wynalazki.Ściągam nogawki,niszczę perfekcyjne połączenie materiału z ludzkim ciałem.Nie mam zwykłych slipek, wchodzę do morza i myję się korzystając z mydełka,próbuję też nowy patent na ręcznik.Kusi mnie żeby zrzucić ogrodniczki i....rozum zwycięża.Cudowne chwile odświeżenie i orzeźwienie.Szybko mija czas na plaży,jeszcze kilka fotek i z żalem zbieram się w drogę powrotną.Mija pierwsza doba wycieczki.Ceny w nadmorskich kurortach odstraszają,zakupy planuje gdzieś dalej i pewnie połączę to z wieczornym posiłkiem.Ostatni rzut oka na morze i w drogę.Przecinam drogę Koszalin -Kołobrzeg i po betonowych płytach przejeżdżam przez peegerowskie zabudowania.Dalej już asfalcik i kierunek Bobolice,Porost i lokalnymi drogami na Stępień.Malowniczy odcinek wśród lasów i jezior.Chwila przerwy,zakupy i kolacja w m.Czarne,korzystam z życzliwości szosowca i mogę spokojnie zostawić rower i wszystkie zabawki pod sklepem.Do rana nic nie potrzebuje,wodę mogę dokupić gdziekolwiek.Sporo ciekawsza droga powrotna,teren pofałdowany,lasy,jeziora i rzeki.Druga noc sporo chłodniejsza,muszę ubrać kurtkę.Licznik pokazuje 10-12 stopni,ale spora wilgotność powoduje uczucie chłodu.Wieje z zachodu i południa,rozgwieżdżone niebo i księżyc sygnalizują nadchodzący piękny dzionek.Łykam guaranę,lajtowy wypad to mam tylko jedną ampułkę.Kryzys przychodzi między 1-2 w nocy.Ciężko się jedzie,nie da się zatrzymać na dłużej,momentalnie chłód przenika Cię do szpiku kości.Zimno to jest największy wróg rowerzysty.W okolicach Mogilna wschód słońca kończy krótką,ale jakże trudną nockę.Słoneczny,ale chłodny poranek daje nowe siły do jazdy.Zatrzymuje się na chwilę przed Koninem,muszę zdjąć rękawiczki.Dłonie mam strzaskane tak jakbym całą dobę pracował młotem pneumatycznym.Wkładki żelowe wszystko wyłapują,poduszeczki w dłoniach takie mocne nie są.Nieciekawy odcinek krajówką do Sieradza z przerwą na zakupy w m.Dobra.Przyjazny sklep dla rowerzystów,rower w zasięgu wzroku i rybka w puszce 10 razy tańsza niż nad morzem.W Sieradzu zjazd z krajówki i znana mi już droga na Burzenin.Na jednym z podjazdów widzę z dołu rowerzystę cyrkowca,wygląda to tak jakby jechał na jednym kole.Gromkie cześć i wszystko jasne,Hansglopke na poziomce ćwiczy w nietypowy sposób podjazdy :)Za Szczercowem łapie na chwilę szosowych oldbojów i bez problemu ze swojego człapania 25km/h wchodzę na 35km.Szkoda,że skręcają,fajnie się tak powozić na kole.Końcóweczka przez Nową Brzeźnicę ,Rudniki i Jaskrów i koszmarną ul.Złotą w Czew-ce. W sumie udane przetarcie przed BBT,styrałem się.Wyszło trochę ponad dwie doby.Pogoda w sumie dobra,tylko ten wiatr upierdliwy.Kolano zagojone,blizna zostanie na pamiątkę.Kolejna do kolekcji.
Rakszawa-Łańcut-Leżajsk-Biłgoraj-Zwierzyniec-Szczebrzeszyn-Czernięcin-Huta Turobińska-Otrocz-Janów L.-Modliborzyce-Zaklików-Stalowa Wola-Tarnobrzeg-Osiek -Staszów-Chmielnik-Jędrzejów -Szczekociny-Cz-wa Przepiękna trasa malowniczymi terenami na wschodzie.Przetestowałem oświetlenie,kurtkę,podkładki pod bloki i rękawice.wszystko się dobrze sprawdziło.Bolą trochę poduszki w dłoniach,ale myślę,że trzeba się trochę przyzwyczaić do żelowych wkładek.Nadgarstki puściły i to jest duży plus.
Cz-wa-Szczekociny-Sędziszów-Wodzisław-Pińczów-Busko Zdr.-Baranów Sand.-Majdan Kr.-Ranizów - Sokołów M.-Rakszawa Zrealizowałem to co planowałem 2 tyg. wcześniej,wypad na Roztocze.Słoneczny ale chłodny ranek.Później cały czas duże zachmurzenie i około 12 st.W Szczekocinach mijam spory korek samochodów i w pewnym momencie próbuje mnie staranować jakieś babsko w osobówce, bo Ona tu skręca do domu tj. za 100m.Udało mi się cudem uciec przed krawężnikiem i latarnią.W takim szoku byłem,ze nawet jej nie zwyzywałem.Wgniotłem karoserię pod szybą,ochłonąłem zrobiłem zdjęcie samochodu,świadkowie byli.Miałem zamiar zgłosić to na policję,ale weź schrzań sobie wycieczkę.To już drugi raz w tym roku.Co jest z tymi ludźmi. Dalej już bez przygód malowniczymi terenami nad Wisłą.oczywiście z zaliczeniem zamku w Baranowie Sand.
Witam.
Najchętniej na kilka, kilkanaście dni z sakwami gdzieś w Polskę.Chętnie też bez-noclegowe jednodniówki z dwójką trójką z przodu.Kiedyś sporo terenu i fotek,dziś więcej asfaltu.Lubię wyskoczyć na chwilę i po prostu cieszyć się samą jazdą.To już szósty rok dość intensywnej jazdy i wciąż spora frajda.
"Na co dzień" krótkie 50-150 km przebieżki po przepięknej jurze.Swoje osiągnięcia będę wpisywał na bieżąco.Wspomnę jednak ,że zdarzyło mi się przejechać 3 tys. w miesiącu,jak również pokonać 500 km w dobę.Staram się jeździć cały rok.Lubię też wyskoczyć w Taterki, a zimą na narty i pochodzić z kijkami.Wpadłem tu na chwilę bo mam trochę planów na przyszły rok, a nie wszystko mogę wyczytać z blogów.