Cz-wa - Myszków - Zawiercie - Olkusz - Trzebinia.... Jak co roku o tej porze pielgrzymka do Wadowic, odwiedzić znajome strony, zapalić znicze. Nieformalne zamknięcie sezonu rowerowego. Nie dotarłem. W Trzebini bliskie spotkanie z osobówką, jeszcze w ostatniej chwili zdążyłem pomyśleć: "czemu nie patrzysz w lewo?". Gdzie ci kierowcy patrzą?! Lot przez maskę i brutalne zderzenie z rzeczywistością. Karetka, policja, szpital. Złamań brak, trochę jestem poobijany, najbardziej ucierpiała prawa noga i ręka, ale właściwie nic mi nie jest. Cud. Kubuś oberwał podobnie z prawej strony. Pogięta korba i przednia przerzutka. Co więcej okaże się w po oględzinach w serwisie. Nie udało się dokończyć wycieczki, wracaliśmy pociągiem :)
Cz-wa-Żarki-Pilica-Wolbrom-Iwanowice-Goszcza-Luborzyca-Niepołomice-Rożnów-Stróże-Uście-Gorlickie-Brunary-Nowy Sącz-Limanowa-Rozdziele-Kamionna-Ujazd-Tarnawa k.Bochni-Raciechowice-Dobczyce-Siepraw-Skawina-Tyniec-Liszka-Frywałd-Krzeszowice-Lgota-Olkusz-Zawiercie-Mrzygłód-Poraj-Cz-wa Szykuje się bardzo fajna impreza ,zainicjowana przez s.krzysiek kolegę z forum.Proste zasady:zaprojektuj,przejedź i wygraj :)Siedem segmentów do przejechania,wygrywa najszybszy,po weryfikacji śladu.Myślałem o zrobieniu tego z dojazdem i powrotem na kołach do Cz-wy,ale prawie tysiąc do zrobienia,dwie noce z głowy,a gdzie zabawa i element rywalizacji? Ruszam po czwartej,ciepło 14-15 stopni,spore zamglenie po nocnych opadach.Widoków niewiele ,czas umilają jurajskie hopki.Kieruje się na Kraków i zamierzam go ominąć od północno-wschodniej strony.I to był bardzo dobry pomysł.Drogi ,a właściwie dróżki wśród pól i lasów,czasami trafił się jakiś szuterek, a raz musiałem szukać szpaleru drzew oznaczającego drogę, bo trafiłem na błotnistą gruntówkę.Cisza spokój,zerowy ruch ,a z Krakowa zobaczyłem z oddali tylko kominy Nowej huty.Mija południe jak docieram do początku segmentu w Beskidzie Niskim.Pięknie widokowo zaprojektowana trasa z widokami na J.Rożnowskie,Beskid i oczywiście zabytkowe cerkwie.Podjazdy dość komfortowe,tylko 2 -3 razy musiałem na chwilę użyć mojej tajnej broni 39/28 Bardzo szybko minął ten segment,chyba ze względu na urok tego skrawka Polski.Uścia Gorlickiego kieruje się na Nowy Sącz przez Brunary,Florynkę,Królową.Dalej podjazd na Wysokie i do Limanowej.Ciężki kawałek trasy,zrywa się porywisty przeszkadzający wiatr i zaczyna padać.Na zjeździe max 35km/h.Burzę przeczekuje komfortowo w markecie Milo w Limanowej.Sympatyczna obsługa ,nie ma problemu z wprowadzeniem roweru ,można zjeść.Nie zawsze tak jest.40 minut zajęło mi przeczekanie ulewy.Już przebrany na noc ruszam na Laskową,Rozdziele początek segmentu w Beskidzie Wyspowym.Widoków niewiele,zapada zmrok,skupiam się na jeździe bo ślisko i kiepskie drogi.Odcinek bez wrażeń i pozytywnych emocji.Kraków omijam przez Skawinę i Tyniec.Dalej już znanymi drogami przez Liszki,Czułów Frywałd,Krzeszowice.Na drogę 791 do Cz-wy wpadam w Lgocie,na odcinku do Ogrodzieńca mijam ze dwadzieścia osób startujących w Śląskim Maratonie Row.Jeden przysnął i próbował mnie staranować w Rodakach,na szczęście udało mi się go wyminąć.Po 5 rano docieram do domu.Niewiele postojów i pewnie zmieściłbym się w godzinie,ale z burzą się nie wygra. Szykuje się bardzo fajna impreza,będzie dużo wrażeń,zabawy i sportowych emocji.Ja spróbuję za rok.
Kolejny weekendowy wypad.Za mało czasu na Pragę,musiałem zadowolić się wycieczką w Kotlinę Kłodzką. Start o 6 rano,14 stopni idealna temp. na rower.Lekka bryza z zachodu i południa z upływem czasu zmienia się w dość mocny przeciwny wiatr.Trasa wiedzie w większości przez Opolszczyznę.Mimo tych przeszkód o godz. 12 melduje się w Głuchołazach,uzupełniam wodę i z marszu startuje na Zlate Hory.Zadbany ryneczek,kwiaty na latarniach i klimat spokoju,sielskości charakteryzuje to miasteczko.Kieruje się na Jesenik.Droga prowadzi wśród lasów,kapitalnymi drogami przy minimalnym ruchu sam.Podjazdy są długie 6-10%,max. pokazuje mi 14.Na przełęczach wspaniałe widoki,zielone lasy,górskie szczyty,świeże powietrze,cisza i spokój.Całkowity reset.Dalej na Ostruzną,Hanusowice,Kraliky.W tej ostatniej łapie mnie intensywny,ale krótkotrwały deszcz.Trafiłem na pokaz sprzętu i żołnierskiego wyposażenia i poznałem sympatycznego Czecha, którego żona jest lektorką jęz.polskiego.Świetnie mówił po polsku i nie było to stracone pół godz.Dostałem zaproszenie na grilla i piwo,no ale...Do Polski wpadam w Baboszowie,kawałek 33,a później skręcam na Stronie Śląskie.Podjazd na przeł. Puchaczówka sprawnie,od tej strony jest dłuższy i trudniejszy.W Lądku -Zdroju nie daje się skusić na jajcarską wodę.Ostatni raz wpadam na Czechy.Travna,Javornik i Bernatice, tu krótki postój na czereśnie.Przekraczam granice w Kałkowie i po tych koszmarnych drogach kieruje się do domku.W Nysie kupuje mleko i wafelki ryżowe,zapalam lampki i już bez przerw(oprócz siku-stopów) żegluje do Cz-wy.Kończę około 2.30 nad ranem. Zabrałem standardowy zestaw 3 bułkix3 banany i 3 góralki.Wycieczka kosztowała 6 zł-woda-mleko i żeby nie usnąć w nocy wafelki ryżowe. Bardzo udany trip,Śniły mi się te cudowne czeskie drogi :)
Cz-wa-Koszęcin-Wielowieś-Pyskowice-Rudy-Racibórz-Tworków-Opava-Bruntal-Pradziad-Siroka Niwa-Branice-Dzierżysław-Pietrowice W.-Racibórz i dalej podobna trasa. Sobotni wypad na Pradziada.Start przed godz.8 rano.Droga na południe pod mocny 30-40km/h wiatr z południa i zachodu.Kilka wymuszonych postojów przez objazdy i remonty na drogach.Taka polska tradycja.Czemu Czesi nic nie remontują?Przejęcie graniczne przekraczam w m.Tworków.Czeka tu niebywała atrakcja w postaci szpaleru kilkudziesięciu drzew czereśniowych.Chętnych na dojrzałe owoce nie brakowało.Jazda po czeskich drogach to sama przyjemność.Dobra jakość asfalty,pasy rowerowe w miastach i szerokie pobocze.Podjazd na Pradziada zaczynam w m.Andelska Hora.Wiatr tu nie przeszkadza i jedzie się dość komfortowo.Siada mi na koło biker na mtb,mała tarcza z przodu 30-34 z tyłu kaseta do 40,pięknie kręci z wysoką kadencją.Ja piłuje na 39/21-25.Mimo sporych różnic nie udaje mu się mnie wyprzedzić.Na szczycie krótka przerwa na kanapkę i podziwianie widoków.Później główna atrakcja wycieczki długi zjazd.Granicę przekraczam w m.Branicach i bez większych przygód ciut po godz. 5 rano melduje się w Cz-wie. Udana wycieczka pod względem sportowo-treningowym(ze względu na wiatr) i turystycznym.Wydałem zaledwie 2 zł na zakup wody.Zabrałem ze sobą trzy kanapki,trzy banany i trzy "góralki". Coś tam zostało :)
Cz-wa-Żarki-Pilica-Skała-Sąspów-Kawiory-Więckowice-Zabierzów-Kryspinów-Kraków-Wieliczka-Dobczyce-Kasina
W.-Mszana D.-Zabrzeż-Krościenko
n.Dunajcem-Hałuszowa-Niedzica-Łapszanka-Brzegi -Zakopane-Czarny
Dunajec-Zawoja-Stryszawa-Wadowice-Zator-Bolęcin-Trzebinia-Olkusz-Zawiercie-Myszków-Cz-wa Start 3.30.Miało być ciut wcześniej żeby Kraków komfortowo minąć,ale nie wyszło.Zimno 7 stopni,a wietrząc licznik na zjazdach jeszcze chłodniej.Nawet mi nie przyszło na myśl,żeby wziąć rękawiczki.Piękny wschód słońca zastaje mnie na Mirowskim Gościńcu.Na Jurze jestem codziennie,ale dopiero chwile kiedy jest cisza,nie ma ruchu samochodowego pozwalają docenić piękno tego zakątka Polski.Mijam perełki w Skarżycach,Smoleniu.Umiarkowana masakra po nocy na drogach:sarna,jeż i to rzadkość dwa koty.Jakaś klątwa wisi nad kotami w tym roku :)Dość sprawnie i szybko docieram do Kryspinowa i tu jakiś remont ,zakaz wjazdu.Muszę zjechać ze śladu i trochę błądzę po Krakowie.Tu się nie da ,tam zakaz,tu objazd,słabo widzę mapę w garminie,bo słońce przeszkadza.Zamotałem się na dobre.W końcu usiadłem w cieniu,podumałem i jak ruszyłem z miejsca od razu trafiłem na DK 94.Straciłem tu ponad godzinę,a ujechałem kilka kilosów.Dalej już bez problemów: zjazd na Dobczyce i doga na Kasinę Wlk.Na którymś z podjazdów patrzę na licznik i widzę ,że prawie stoję w miejscu.Tak mnie pochłonął Kraków,że zapomniałem o jedzeniu i piciu.Szybko naprawiam błąd i hejka w drogę.Wiele razy przejeżdżałem przez Krościenko nad Dunajcem zwykle w nocy lub nad ranem i dopiero w sobotę zobaczyłem jakie to urokliwe miejsce.Strzeliste,zalesione,zielone stoki schodzące do doliny Dunajca.Bajka.Podjazd na Hałuszową i wjeżdżając na drogę do Niedzicy gdzieś tam między drzewami dostrzegłem cel wycieczki.Taterki.Doskonała pogoda to i widoki przednie na j. Czorsztyńskie,zamek w Niedzicy.I dalej na Łapszankę.Usiadłem na ławeczce i pozachwycałem się trochę.Nie żałowałem sobie :)Podjazd w Brzegach mnie zmasakrował nielicho,nie tyle podjazd co dziurawa droga.Na Głodówce odsapłem momencik i kontemplowałem widoczki.Bezproblemowy przejazd przez Zakopane i zakupy w Czarnym Dunajcu,komfortowe bo wstawiłem rower do sklepu.Jem kolację i przebieram się na noc.Jeszcze 200 km przede mną,a ja nie zamierzam się już nigdzie zatrzymywać.Krowiarki sprawnie,a później koszmarna droga do Stryszawy.Kto jechał ten wie.Polska prawidłowość:im gorsza droga tym większy ruch.Pierwotnie miałem jechać przez przeł.Kocierską,ale w Stryszawie jakaś magiczna siła skierowała mnie w prawo na Krzeszów.Dalej sprawdzoną drogą przez Wadowice,Płazę,Trzebinię,Zawiercie.40 kilosów zostaje mi do mety,muszę się jednak zatrzymać,żeby ubrać kurtkę.Ha 10 km dalej wbijam na stacje benzynową.Jest przeraźliwie zimno i nie daje rady.Szok.Chwilę na odtajanie,rozgrzanie organizmu i już bez przygód do Cze-wki.Piękna trasa,moc wrażeń,a teraz idę śnić o Taterkach.
Miało być max 14 stopni i było.Cały czas nawalanka ze wschodu i płd.wsch.Nie pojechałem tradycyjnie pod Bramę Krakowską.Sznur samochodów widziałem już za zjazdem ze Skały.Słońce śmielej wyjrzało dopiero na Dupce.Czekam na prawdziwą wiosnę.
Tydzień temu Synek przysłał zdjęcia z Doliny Chochołowskiej,jedna dziołcha z BS tez się pochwaliła i już cały chory byłem.Budzik nastawiony na 3.15 ale budzę się już o 1.40.Końskie śniadanie to jest trochę "owsa" z mlekiem,dwie kromeczki razowego chleba z białym serkiem i na koniec kawa i kilka zbożowych ciasteczek.Koszulka termo,nogawki ,krótki strój,rękawiczki, a na wierzch kurteczka Endury.Temperatura około 2 stopni i w miarę komfortowo,tylko w palce u nóg trochę podszczypuje.Trasa przez Śląsk żeby nóg przed górami za bardzo nie zmęczyć.Jasna noc ,księżyc w pełni, ruch na drogach niewielki.Świt zastaje mnie w Imielinie,zerkam na termometr 2,8 stopnia.Dalej Oświęcim i klimatyczną trasą przez Polankę Wlk.,Przybradz.Wadowice 7.50 słoneczko mocno przygrzewa i kurteczka ląduje w podsiodłówce.Zaczynają się podjazdy i pierwsze wspaniałe widoki.Z Krzeszowa panoramka na ośnieżona Babią Górę,a później podjazd na Krowiarki z cudnymi widokami.Z Jabłonki otwiera się nowa perspektywa na Tatry.Ładnie,wspaniale tylko wiatrzysko z południa dokucza.Mija już południe jak wjeżdżam na Siwą Polanę.Tutaj niemiła niespodzianka.Oprócz opłaty za wejście do TPN pobierają 5 zł za wjazd rowerem.Przymierzają się podobno do opłat za wejście w butach, każdy obuty turysta opłata:) Za co ta opłata i czy to jest zgodne z prawem!?Totalne przegięcie.Teraz trzeba się wtelepać na Polanę Chochołowską.Większość trasy sprawnie ,ostatnie 2 km błotnisto ,ślisko na tych kamolach po ostatnich opadach śniegu.Widoki bajeczne.Ośnieżone szczyty,rześkie powietrze i całkiem sporo krokusów na polanie.Mógłbym tu zostać na wieki:) 24 stopnie w słońcu strasznie rozleniwia.Kilka fotek kanapeczka i dzwonki w głowie "w nocy załamanie pogody trzeba wracać". Do Wadowic tą samą trasą z krótka przerwą w Stryszawie na zakup mleka i wafli ryżowych.Z Wadowic kieruje się drogą przez Jurę,niby trochę górek ale dobra sprawdzona droga.Przed północą jestem na miejscu.Zadowolony, szczęśliwy,pogoda dopisała,mnóstwo wrażeń i przepięknych widoków.W maju pewnie Tatry z drugiej strony.Nie trzeba będzie płacić. PS.Są i fotki.Trzy ostatnie były zrobione tydzień wcześniej.
Witam.
Najchętniej na kilka, kilkanaście dni z sakwami gdzieś w Polskę.Chętnie też bez-noclegowe jednodniówki z dwójką trójką z przodu.Kiedyś sporo terenu i fotek,dziś więcej asfaltu.Lubię wyskoczyć na chwilę i po prostu cieszyć się samą jazdą.To już szósty rok dość intensywnej jazdy i wciąż spora frajda.
"Na co dzień" krótkie 50-150 km przebieżki po przepięknej jurze.Swoje osiągnięcia będę wpisywał na bieżąco.Wspomnę jednak ,że zdarzyło mi się przejechać 3 tys. w miesiącu,jak również pokonać 500 km w dobę.Staram się jeździć cały rok.Lubię też wyskoczyć w Taterki, a zimą na narty i pochodzić z kijkami.Wpadłem tu na chwilę bo mam trochę planów na przyszły rok, a nie wszystko mogę wyczytać z blogów.